Violetta Castillo i Leon Verdas. Najlepsi przyjaciele od
zawsze.
Ona, nieśmiała i marzycielska. Pięcioletnia brunetka której
mama była słynną piosenkarką a ojciec słynnym inżynierem.
On, pewny siebie ale czasami zamknięty w sobie. Pięcioletni brunet którego rodzice byli milionerami, tak jak Violetty. Jest dwa miesiące
starszy od Violi.
Słoneczny dzień w Buenos Aires. Żadna nowość. Był Sierpień i
dwoje małych dzieci siedziało sobie w parku. Jej kochana mama wyjechała w trasę
koncertową na szczęście w ostatnią. Violetcie często brakowało jej rodzicielki
ale miała Leona, jej jedynego i najbliższego przyjaciela. Właśnie jedli ciasto
czereśniowe. Violetta zaczęła nucić piosenkę swojej mamy a Leon po chwili
dołączył do niej. Po mimo ich młodego wieku uwielbiali muzykę. Mama Violi
zaczęła uczyć jej córkę grać na pianinie a Leon już umiał wszystkie podstawy.
Lubili razem śpiewać, a czasami wymyślali własne kroki taneczne, które się
głównie składały z trzymania się za ręce i skakania. Nie jeden dorosły człowiek
już powiedział ‘Jakie to uroczę’ ale przyjaciele traktowali swoje ćwiczenia
poważnie. Leon zjadł ostatni kawałek ciasta wziął swój notatnik gdzie pisał
recenzje na temat jedzenia Olgi, gospodyni Violi.
‘Pysne i dobre.’ napisał.
Razem z Violettą umieli już czytać i pisać. Nie zawsze im to
wychodziło wspaniale, lecz wychodziło im to jakoś. Viola zaczęła się śmiać a
Leon razem z nią. Cokolwiek robili, robili razem. Bez względu na to co się
działo. Jednak ich śmiech nie przetrwał zbyt długo. Zobaczyli ojca Violetty,
Germana, który szedł w ich stronę.
- Chodź Violu, idziemy do domu. – powiedział.
- Ale jest wceśnie tato. – protestowała Viola.
- Pożegnaj się z Leonem i pośpiesz się.
- Pa Leon. Pzyjdę tutaj o tej samej godzinie dobze?
- Dobze. Pa! – odpowiedział Leon po czym poszedł w stronę
domu.
Następnego dnia poszedł do parku ale nigdzie nie widział
Violi. Poczekał trochę po czym poszedł do domu jego przyjaciółki. Zapukał ale
nikt nie otworzył. Leon był cierpliwy i bardzo chciał się spotkać z Violą więc
poczekał. W końcu poszedł do swojego domu i napisał do niej list.
‘Co sie stało?
Pojehaliście gdzieś? Dlaczego nie pżyszłaś do parku?
Leon.’
I zostawił go w jej skrzynce na pocztę. Czekał aż odpiszę.
Leon był bardzo cierpliwy i nigdy nie odpuszczał. Nigdy.
***
Siedemnastoletni brunet stojący na lotnisku w Buenos Aires.
Minęło dwanaście lat odkąd ostatni raz ją widział. Tak dużo czasu lecz on ją
nie zapomniał. Co roku przyjeżdżał tutaj bo wiedział że dokładnie dwanaście lat
temu wsiadła tu do samolotu i odleciała. W szkole nie miał żadnych przyjaciół i
wszyscy uważali do za ‘tego dziwnego’. Dobrze się uczył ale w jej urodziny
nigdy nie mógł się skupić w szkole. Jego ulubionym przedmiotem była muzyka i w
domu komponował swoje własne piosenki. Dowiedział się co się stało z mamą
Violetty. Jednego dnia przy śniadaniu widział na gazecie napisane:
‘Maria Saramego zmarła
podczas jej ostatniej trasy koncertowej w katastrofie samolotowej. Nikt się
tego nie spodziewał. Czytaj dalej na stronie 25’
Data jej śmierci była taka jak ta w której widział ostatni
raz Violettę. Już wiedział dlaczego German miał taką poważną ale w tym samym
czasie smutną minę. Pewnie zabrał ją przez śmierć jej mamy. Tylko dlaczego? Chłopak
nigdy nie znał odpowiedzi na to pytanie. Przeszedł przez całe lotnisko aż
doszedł do hali przylotów. Zobaczył osoby które się przytulały, dawały sobie
kwiaty i się cieszyły z widoku drugiej osoby.
- Samolot Madryt-Buenos Aires właśnie wylądował. – usłyszał z głośnika.
Usiadł sobie w kawiarni i zamówił sobie kawę. Nadal
obserwował szczęście osób i niepokój ludzi jak samolot na którego czekali się
spóźniał. Jego wzrok powędrował na młodą dziewczynę w jego wieku. Patrzyła w
jego stronę. Zobaczył jej brązowe oczy i zrozumiał że to ona. Ta dziewczyna
którą stracił dwanaście lat temu stała zaledwie trzy metry ode niego.
*i teraz wszyscy się wzruszają*
Wstał i powoli podszedł do niej. Widział jak obserwuje każdy
jego ruch a do jej oczu napływały łzy. Z nim nie było inaczej. Jak już był
przed nią Łzy zaczęły napływać im do oczu.
- Czy to naprawdę ty? – zapytała
- A kto inny? – odpowiedział i przytulił ją. Płakał jeszcze
bardziej a ona miała tak samo. Nie mogli uwierzyć w to co się działo. Jak już
się oderwali od siebie Leon dał Violi chusteczkę bo dziewczyna była cała we
łzach. Ona też mu dała chusteczkę i się zaśmiała a on razem z nią.
- Wyglądasz zupełnie inaczej ale oczy masz takie same. –
powiedziała – To po nich cię poznałam.
- Ja ciebie też. – odpowiedział. Nagle ona zrobiłą coś czego
on się nie spodziewał. Złączyła ich usta w pocałunku. Przez te wszystkie lata
zastanawiała się czy się zakochała w swoim przyjacielu. On nigdy nie myślał o
tym ale kiedy już się całowali zrozumiał że ją kocha.
Kiedy już się od siebie oderwali uśmiechnęli się.
Właśnie zaczynali nowy rozdział w życiu. Razem.__________________________________________
Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. :d
Napisałam tego one parta na konkurs i uznałam że może będzie ok jak opublikuję go tutaj.
Tak po prostu ;)
Ale jakoś mi nie wyszedł. I jest krótki. Same wady >o<
Piszę tak późno bo... po prostu. Dobra nie będę przedłużać bo spać mi się chce. *zieeeew*
Całuski,
Nina Verdas :*
Fajne :D Pierwszy raz czytam tego bloga,w ogóle pierwszy raz go na oczy widzę.Ale jest super !! Baaardzo mi się podoba :D A zwłaszcza ci mali Leonek i Violcia ... Och i ach !! :** Zapraszam do mnie : http://violetta-love-opowiadanie.blogspot.com/ i sorry za spam . :)
OdpowiedzUsuńJaki spam? Jesteś świetna :D
UsuńJuż zabieram się za czytanie i dziękuje za twojego komentarza :)