poniedziałek, 11 listopada 2013

One Part : Ich śmiech nie przetrwał zbyt długo.



Violetta Castillo i Leon Verdas. Najlepsi przyjaciele od zawsze.

Ona, nieśmiała i marzycielska. Pięcioletnia brunetka której mama była słynną piosenkarką a ojciec słynnym inżynierem. 

On, pewny siebie ale czasami zamknięty w sobie. Pięcioletni brunet którego rodzice byli milionerami, tak jak Violetty. Jest dwa miesiące starszy od Violi.

Słoneczny dzień w Buenos Aires. Żadna nowość. Był Sierpień i dwoje małych dzieci siedziało sobie w parku. Jej kochana mama wyjechała w trasę koncertową na szczęście w ostatnią. Violetcie często brakowało jej rodzicielki ale miała Leona, jej jedynego i najbliższego przyjaciela. Właśnie jedli ciasto czereśniowe. Violetta zaczęła nucić piosenkę swojej mamy a Leon po chwili dołączył do niej. Po mimo ich młodego wieku uwielbiali muzykę. Mama Violi zaczęła uczyć jej córkę grać na pianinie a Leon już umiał wszystkie podstawy. Lubili razem śpiewać, a czasami wymyślali własne kroki taneczne, które się głównie składały z trzymania się za ręce i skakania. Nie jeden dorosły człowiek już powiedział ‘Jakie to uroczę’ ale przyjaciele traktowali swoje ćwiczenia poważnie. Leon zjadł ostatni kawałek ciasta wziął swój notatnik gdzie pisał recenzje na temat jedzenia Olgi, gospodyni Violi.

‘Pysne i dobre.’ napisał.

Razem z Violettą umieli już czytać i pisać. Nie zawsze im to wychodziło wspaniale, lecz wychodziło im to jakoś. Viola zaczęła się śmiać a Leon razem z nią. Cokolwiek robili, robili razem. Bez względu na to co się działo. Jednak ich śmiech nie przetrwał zbyt długo. Zobaczyli ojca Violetty, Germana, który szedł w ich stronę. 

- Chodź Violu, idziemy do domu. – powiedział.
- Ale jest wceśnie tato. – protestowała Viola.
- Pożegnaj się z Leonem i pośpiesz się.
- Pa Leon. Pzyjdę tutaj o tej samej godzinie dobze? 
- Dobze. Pa! – odpowiedział Leon po czym poszedł w stronę domu.

Następnego dnia poszedł do parku ale nigdzie nie widział Violi. Poczekał trochę po czym poszedł do domu jego przyjaciółki. Zapukał ale nikt nie otworzył. Leon był cierpliwy i bardzo chciał się spotkać z Violą więc poczekał. W końcu poszedł do swojego domu i napisał do niej list.
‘Co sie stało? Pojehaliście gdzieś? Dlaczego nie pżyszłaś do parku?                                          
 Leon.’
I zostawił go w jej skrzynce na pocztę. Czekał aż odpiszę. Leon był bardzo cierpliwy i nigdy nie odpuszczał. Nigdy. 



                                                                                 ***



Siedemnastoletni brunet stojący na lotnisku w Buenos Aires. Minęło dwanaście lat odkąd ostatni raz ją widział. Tak dużo czasu lecz on ją nie zapomniał. Co roku przyjeżdżał tutaj bo wiedział że dokładnie dwanaście lat temu wsiadła tu do samolotu i odleciała. W szkole nie miał żadnych przyjaciół i wszyscy uważali do za ‘tego dziwnego’. Dobrze się uczył ale w jej urodziny nigdy nie mógł się skupić w szkole. Jego ulubionym przedmiotem była muzyka i w domu komponował swoje własne piosenki. Dowiedział się co się stało z mamą Violetty. Jednego dnia przy śniadaniu widział na gazecie napisane:

‘Maria Saramego zmarła podczas jej ostatniej trasy koncertowej w katastrofie samolotowej. Nikt się tego nie spodziewał. Czytaj dalej na stronie 25’

Data jej śmierci była taka jak ta w której widział ostatni raz Violettę. Już wiedział dlaczego German miał taką poważną ale w tym samym czasie smutną minę. Pewnie zabrał ją przez śmierć jej mamy. Tylko dlaczego? Chłopak nigdy nie znał odpowiedzi na to pytanie. Przeszedł przez całe lotnisko aż doszedł do hali przylotów. Zobaczył osoby które się przytulały, dawały sobie kwiaty i się cieszyły z widoku drugiej osoby. 

- Samolot Madryt-Buenos Aires właśnie wylądował.  – usłyszał z głośnika.

Usiadł sobie w kawiarni i zamówił sobie kawę. Nadal obserwował szczęście osób i niepokój ludzi jak samolot na którego czekali się spóźniał. Jego wzrok powędrował na młodą dziewczynę w jego wieku. Patrzyła w jego stronę. Zobaczył jej brązowe oczy i zrozumiał że to ona. Ta dziewczyna którą stracił dwanaście lat temu stała zaledwie trzy metry ode niego. 

 *i teraz wszyscy się wzruszają*

Wstał i powoli podszedł do niej. Widział jak obserwuje każdy jego ruch a do jej oczu napływały łzy. Z nim nie było inaczej. Jak już był przed nią Łzy zaczęły napływać im do oczu.
- Czy to naprawdę ty? – zapytała
- A kto inny? – odpowiedział i przytulił ją. Płakał jeszcze bardziej a ona miała tak samo. Nie mogli uwierzyć w to co się działo. Jak już się oderwali od siebie Leon dał Violi chusteczkę bo dziewczyna była cała we łzach. Ona też mu dała chusteczkę i się zaśmiała a on razem z nią.
- Wyglądasz zupełnie inaczej ale oczy masz takie same. – powiedziała – To po nich cię poznałam.
- Ja ciebie też. – odpowiedział. Nagle ona zrobiłą coś czego on się nie spodziewał. Złączyła ich usta w pocałunku. Przez te wszystkie lata zastanawiała się czy się zakochała w swoim przyjacielu. On nigdy nie myślał o tym ale kiedy już się całowali zrozumiał że ją kocha.
Kiedy już się od siebie oderwali uśmiechnęli się. Właśnie zaczynali nowy rozdział w życiu. Razem.

__________________________________________

 
Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. :d
Napisałam tego one parta na konkurs i uznałam że może będzie ok jak opublikuję go tutaj. 
Tak po prostu ;)
 Ale jakoś mi nie wyszedł. I jest krótki. Same wady >o<

Piszę tak późno bo... po prostu. Dobra nie będę przedłużać bo spać mi się chce.  *zieeeew*

Całuski,
Nina Verdas :*

2 komentarze:

  1. Fajne :D Pierwszy raz czytam tego bloga,w ogóle pierwszy raz go na oczy widzę.Ale jest super !! Baaardzo mi się podoba :D A zwłaszcza ci mali Leonek i Violcia ... Och i ach !! :** Zapraszam do mnie : http://violetta-love-opowiadanie.blogspot.com/ i sorry za spam . :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki spam? Jesteś świetna :D
      Już zabieram się za czytanie i dziękuje za twojego komentarza :)

      Usuń