niedziela, 26 stycznia 2014

Wyniki konkursu... Czyli OS Patrycji Verdas :D

Tak jak myślałam ^^
Tylko jedna osoba się zgłosiła do mojego konkursu :D
Nie jestem zbyt zawiedziona. Spodziewałam się tego.
Wasza decyzja. ._.
Wracając do tematu, przedstawiam wam wspaniały OS napisany przez osobę która docenia moje starania...

                                                   Patrycja Verdas

( Uwielbiam cię kochana <33 )


________________________


                                     One Shot -Jortini- Zakazana Miłość.


Spójrz w lustro. Kto na ciebie patrzy z drugiej strony? Głupie pytanie. „Ja, oczywiście, że ja.” Wcale nie jest głupie. Zaczesujesz włosy do góry, opuszczając na czoło jeden figlarny kosmyk, malujesz usta na czerwono, a oczy na czarno, wkładasz kolczyk w dziurkę z prawej strony nosa, po czym okręcasz się napięcie. I zaraz zaczynasz się zastanawiać: co powie mama, gdy cię zobaczy? Czy spodobasz się chłopakowi? Co powiedzą w szkole? No i w ogóle: czy można tak wyjść z domu? Nie tylko ty patrzysz w lustro. Za tobą kłębi się masa pytających, drwiących, pochlebnych, dyskredytujących i krytycznych spojrzeń.

Spójrz w lustro jeszcze raz. Kto na ciebie patrzy? Dziewczyna, która jest zła, gdy ktoś ją rani i wściekła, gdy ktoś ją niesprawiedliwie potraktuje, która nie chce nikogo wykorzystywać, czasem się czerwieni,  a czasami nie ma na nic ochoty. Co w sobie szczególnie lubisz? Zastanów się nad wszystkim, co przyjdzie ci do głowy. „Fajnie, że jestem wytrwała”. „Pisze super wypracowania”. „Nigdy nie wystawiam przyjaciółki do wiatru”. Twoja lista jest długa, prawda? Z całą pewnością nie marzysz tylko o tym, czego chciałabyś doświadczyć w życiu, ale także oczekujesz od innych, że będą cię odpowiednio traktowali. Chcesz, aby cię szanowali i słuchali. Chcesz, aby inni cię zauważali i cenili.

Właśnie tego oczekiwała od innych Martina.


I gdy w końcu skrzyżują się drogi tych dwojga i spotkają się ich spojrzenia, wtedy znika cała przeszłość i cała przyszłość.
 

Zapowiadał się ładny, wiosenny dzień. Dziewczyna, jak co dzień wychodziła na przystanek. Czekała na szkolny autobus. Długo wyczekiwany, ale w końcu się zjawił. Weszła do środka i zaczęła swoim wzrokiem szukać wolnego miejsca. Jednak nigdzie go nie było. Pech.
-Tutaj jest wolne.- odezwał się jakiś męski głos. Melodyjny głos. Pełen podążania, zmysłu, namiętności. Może to dziwne, ale Stoessel zakochała się w chłopaku, nawet go nie widząc i nie znając. Ale słysząc.
Odwróciła się i zobaczyła… Przystojnego, wysokiego bruneta, o głębokich oczach. ~O nie! Tylko nie on!~ błagała w myślach.
-Cześć.-rzuciła oschle i przysiadłą się do niego. To był Jorge. Tak, ten Jorge Blanco, czyli bandyta, bandzior, opryszek, rozbójnik, zbir, zbój (…) Lecz za to najładniejszy chłopak w szkole.
-Nie musisz być niemiła, wiesz?- oznajmił.- Wiem, że ci się podobam. Ja się każdej podobam.
-Zadufany w sobie bufon.-powiedziała.
-Być może, ale widzę to w twoich oczach. Nie jestem ci obojętny…

Lekcje dłużyły się niemiłosiernie, do tego jeszcze ten „debil” się uczepił, jak rzep psiego ogona. Kiedy wydobył się ten zbawczy i lubiany przez uczniów dźwięk, czyli dzwonek, wszyscy wybiegli z sali. Dziewczyna późnym wieczorem podążała sama do domu. Słyszała za sobą czyjeś kroki. Odwróciła się, ale nikogo nie zobaczyła. Wzruszyła ramionami i poszła dalej w przekonaniu, że wyobraźnia płata jej figle. Znów coś usłyszała. Jeszcze raz wykonała ową czynność i… Nic. Westchnęła i wykonała kilka kroków, aż poczuła na swoich plecach czyjś ciepły oddech, ale nie zdążyła się odwrócić. Przycisnął ją do ściany. Ona tego nie chciała. Próbowała się wyrwać, uciec, ale jej starania na nic się nie zdały. Nagle mężczyzna upadł na ziemie. Martina podniosła głowę.
-Jorge? Dlaczego to zrobiłeś?
-Bo było widać, że robi to w brew twojej woli.
-Dziękuje. Gdyby nie ty, to…- nie dokończyła. Przez gardło jej to nie przeszło.
-Nie myśl już o tym. Chodź.-powiedział i wyciągnął rękę.- Odprowadzę cię do domu.

Kochać to utracić panowanie nad sobą.

Mijały dni, tygodnie, miesiące. Od tamtego dnia wiele się zmieniło w życiu panny Stoessel. Zeszłą na złą drogę. Wstąpiła do gangu jej chłopaka, zaczęła palić, pić i brać narkotyki. Rodziców w jej domu nigdy nie było. Tata zmarł, a mama… Nie miała dla niej czasu. Tylko praca, praca i praca. Wychowywała samotnie córkę, więc musiała utrzymać je obie, czy również zapłacić czynsz. Nie wiedziała, że jej własna córka wagaruje, ćpa, zadaje się z dużo starszymi od siebie mężczyznami. Kochała ją nad życie i nigdy nie dałaby jej skrzywdzić, jednak los jest nieunikniony.
Pewnego dnia wróciła wcześniej z pracy. Miała nadzieję, że spędzą ten dzień razem. Pojdą na zakupy, na lody, spacer i pośmieją się we dwie. Tak dawno tego nie robiły. Mijała jedna godzina, druga, trzecia, czwarta, piąta… Martina nadal nie wróciła do domu, chociaż lekcje już dawno skończyła. Zaniepokojona Marianna zaczęła się martwić. Coś złego, przecież mogło się stać. Zdenerwowana i zdruzgotana tą sytuacją zadzwoniła na policję i zgłośniła zaginięcie. Po kilku godzinach usłyszała dzwonek do drzwi, a za nimi ujrzała wysokiego policjanta, pijaną, półnagą Martinę i jakiegoś chłopaka, w takim samym stanie.


Z wiatrem będzie mu posyłać pocałunki, wierząc, że wiatr muśnie jego twarz i szepnie mu do ucha, że ona ciągle żyje i czeka.

-Nie będziesz się z nim spotykała, rozumiesz?!
-Mamo, ale to on mnie uratował!!!
-I za to jestem mu naprawdę wdzięczna, ale moja córka nie będzie spotykała się z bandytą!!! - kłótnia, którą słyszał Jorge, wciąż trwała.
-On się zmienił!!!
-Jesteś naiwna, dziecko!
-Nienawidzę cię!!!-krzyknęła i zamknęła się w swoim pokoju.
-Niech pani da mi z nią porozmawiać. Ten ostatni raz. Proszę.-powiedział, a kobieta machnęła ręką na znak, że jest to jej obojętne. Blanco podszedł do drzwi pokoju szesnastolatki.
-Tiniś, to ja. Otwórz, proszę.- poprosił cicho i drzwi się uchyliły, a za nimi zobaczył płaczącą dziewczynę.
-Nie chcę cię stracić.
-Nie stracisz. Zaufaj mi. Kiedyś znów się spotkamy i zakochamy w sobie od nowa. Wiem to, bo prawdziwa miłość przetrwa każdą rozłąkę. Będę na ciebie czekał i zrobię wszystko, żeby znów cię zobaczyć.- oznajmił i uronił pojedynczą łzę.- Żegnaj kochana.- powiedział, po czym namiętnie ją pocałował i wyszedł z pomieszczenia.
-Żegnaj, Jorge. 

_____________________

Piękne, co nie? <33
Wiecie.... Nie mam pomysłu na nagrody.
Może Patrycja mi napiszę co by chciała bo ja nie wiem xD 
To tyle na dzisiaj ale bądźcie czujni bo może niedługo będzie prolog tu :D

Całuski,
Nina Verdas ;**

sobota, 18 stycznia 2014

Libre soy - czyli jestem wolna i informuje was o moim nowym blogu.

Witam, witam.
Nowy blog?
Tak.
Tytuł?
♥ Libre Soy ♥ 
Link?
Fabuła?
Nie mam pojęcia.
Leonetta?
Może.
Wbijamy?
Wbijamy.

Całuski,
Nina Verdas ;**

niedziela, 12 stycznia 2014

Pożegnanie.... Czyli bye bye w stylu Niny ;D

Jak zauważyliście ( lub nie bo tylko jedna osoba skomentowała mój epilog ) skończyłam moją historię. Jestem tu od Lipca. Od tego czasu ukazało się:

6792 wyświetleń 
41 komentarzy
23 posty 
i 12 rozdziały + prolog + epilog

Chciałabym podziękować tym ludziom którzy komentowali;

Justyna Piechota
Magda Urbaniak
 Martyna Cande Castillo
 Kathrina
 Martyna kowalska
 Violetta verdes
 Viki Blanco
Tini Verdas
 Violetta Castillo
 Karolina Stossel
 Natalia G.
 Natalia Gajewska
 Wiktoria grochola
Tina ♥
Naxi Ponte
 NieWidoCzna M
Mia ♥



I oczywiście mojej ukochanej Patrycji Verdas.

Kochana! Kiedy zaczęłam czytać twój blog A wszystko zaczęło się od zwykłego spojrzenia nie wiedziałam co powiedzieć. Piszesz pięknie i zawsze jak pojawia się u ciebie rozdział czytam go i od razu komentuje. Zawsze mnie rozumiesz i jesteś szczera. Jesteś wesoła i masz niezwykłe poczucie humoru. Piszesz genialnie. Nie zmarnuj takiego talentu. Możesz zawsze na mnie liczyć Patrycjo.



Może piszę dla tylko paru osób, lecz wiem że kocham to robić i nie przestanę. Dlatego założę nowy blog. Niedługo się pojawi. Dziękuje za uwagę.

Całuski,
Nina Verdas ;**



   

środa, 8 stycznia 2014

Epilog : Wszystko jest przed nami.

Epilog dedykuję wszystkim ludziom którzy czytają moje rozdziały.
Dziękuje.


               

                      MÓW CO CHCESZ  LECZ NIE PROWOKUJ MNIE DO PŁACZU
                                           EPILOG : Wszystko jest przed nami.


Była sobie kiedyś piętnastoletnia dziewczyna, której brakowało pewności siebie. Za to miała dużo zalet; była pracowita, przyjacielska i chociaż o tym jeszcze nie wiedziała, pięknie śpiewała.
 Ta dziewczyna pomyślała sobie o tym gdzie będzie i co będzie robić w swoje osiemnaste urodziny. Może będzie z przyjaciółkami, których teraz nie ma? A może będzie mieć kolejne dziecinne przyjęcie, jedno z takich jakie urządzał jej ojciec każdego roku? Z ludźmi których nigdy nie widziała w swoim życiu i których pewnie nawet nie obchodziło to, że to były jej urodziny? 
Mieszkała w Londynie i chociaż było tam dużo miejsc do zwiedzania to ona i tak mogła przebywać poza domem tylko ze swoim ojcem lub pod opieką swojej guwernantki, co nie sprawiało jej żadnej przyjemności. Dziewczyna popatrzyła na długą miejską ulicę i ujrzała wesołą rodzinę i pomyślała co by zrobiła gdyby żyła tak... normalnie. Gdyby mogła tak po prostu porozmawiać ze swoim ojcem. Gdyby jej mama nadal była na świecie. Gdyby miała chociaż jednego brata lub siostrę. Uśmiechnęła się na samą myśl o swojej wymarzonej rodzinie. Nagle zobaczyła dziewczynę i chłopaka, którzy się przytulali i pomyślała o miłości. Jak się czujesz jak jesteś zakochana? Czy nie możesz zapomnieć o drugiej osobie? A co jeśli druga osoba nie odwzajemnia uczucia? Pewnie musiała poczekać aż będzie już starsza żeby odpowiedzieć na te pytania.
Wstała i wyszła na korytarz. Była Sobota czyli dzień w którym ona nie miała lekcji ale jej tata zazwyczaj pracował. Jej guwernantka, Sofia, czasami spała do późna i chociaż była już czternasta, ona nadal leżała w swoim łóżku.  Zeszła na dół i miała podejść do drzwi lecz usłyszała swojego ojca i była pewna że on zaraz wyjdzie ze swojego gabinetu. Schowała się więc za kanapą i czekała.
- Masz już wszystko gotowe do wyjazdu Ramallo? - usłyszała swego ojca.
Jaki wyjazd? O co im chodzi?
- Tak. Mamy lot pojutrze. Ale wiesz że to będzie trudne dla Violetty się znowu wyprowadzić? - powiedział asystent jej ojca.
A więc o to im chodziło. Chciała nakrzyczeć na swojego ojca i powiedzieć, że już nie chcę się wyprowadzać, już nie być jak jego kolejna walizka. Ale zamiast tego siedziała w miejscu słuchając rozmowy.
- A ona się już nie przyzwyczaiła? Nieważne. Powiem jej jutro wieczorem żeby mogła spakować swoje walizki.
Po chwili odeszli a dziewczyna wstała i podeszła do drzwi. Wyjęła swoje kluczę z torebki i po chwili znajdowała się na zewnątrz. Wiedziała że to co robi jest złe, no ale cóż, nie miała innego wyjścia. Wychodziła z domu bez wiedzy Germana już od paru tygodni; chodziła do cyrku, na festiwale i tym podobne. Tym razem zdecydowała się na pójście do kina. Jeszcze tam nie była a jeśli to miał być jej ostatni raz, chciała spędzić czas akurat tam. Widziała już parę razy ten wielki budynek. Na początku przypuszczała że to może być teatr, lecz potem zobaczyła napis "Kino". Według niej to kino było piękne. Dookoła  były malowidła, rzeźby a wiecznie otwarte drzwi miały namalowane kwiatki . Weszła do tego kina zobaczyła plakaty niektórych sławnych filmów i starą kamerę która pewnie była jedną z pierwszych kamer na świecie. Kino było bardzo eleganckie. Podeszła do kasy i zapytała panią która tam stała o film, który zaczynie się najszybciej. Nie lubiła za bardzo czekać.
- Za chwilę się zacznie musical.  Nazywa się "Przez muzykę do miłości".
- Niech będzie. Ile kosztuję bilet?
Dziewczyna już po chwili siedziała w sali. Nie było za dużo ludzi .Prawie wszyscy to byli dorośli . "Nic dziwnego, przecież film jest od piętnastu lat." pomyślała.
Film się zaczął ale po paru minutach ktoś wszedł do sali. Podszedł do niej.
- Czy to miejsce jest zajęte? - usłyszała głos chłopaka . Chłopaka?! Jeszcze nigdy nie była tak blisko z obcym chłopakiem.
- Pewnie - odpowiedziała uśmiechając się. Ale po co się uśmiechała?
Film był bardzo interesujący. Było dużo miłości, śpiewania i całowania się. Fabuła była podobna do historii Romeo i Julii. Gdyby jej ojciec wiedział co ona ogląda... Musiała się powstrzymać od śmiechu gdy wyobraziła sobie minę swojego ojca. Gdy seans się już skończył i włączyli światła wstała i spojrzała na chłopaka który siedział koło niej. Zamurowało ją. Miał kasztanowe włosy i czekoladowe oczy. Był jeszcze piękniejszy niż jego głos. Poczuła coś ciepłego w środku.. i jak on nie patrzył skorzystała z okazji żeby uciec. Wybiegła z sali i weszła do damskiej toalety. Chciała przemyśleć parę rzeczy.
Dlaczego tak się czuła? Po co wybiegła zamiast się przywitać? Czy to co czuła było miłością?
- Nie. To absurdalne. - westchnęła Violetta. - A może jednak...?

                                                                       * * *

 Dlaczego nic nie powiedziała? Dlaczego nie wyznała prawdy Leonowi?! Dlaczego jest znów tak zagubiona jak parę lat temu?! Zaśpiewali ich piosenkę a ona odeszła bez słowa. Przyjęcie się skończyło a ona poprosiła swego ojca żeby jej pozwolił pójść do domu samej, na piechotę. Na początku German się wahał ale w końcu się zgodził. Wkrótce pożałowała tego pomysłu. Zaczęło padać a ona nie miała kurtki. Wyciągnęła swój telefon żeby zadzwonić do ojca. 
- Rozładował się... – westchnęła i schowała go z powrotem do swojej kieszeni. Przeszła kilka dzielnic i była już cała mokra. Chciała się rozpłakać. Były przecież jej osiemnaste urodziny i miała się cieszyć lecz los chciał inaczej. Po jakimś czasie zgubiła się i nie wiedziała co zrobić. Nagle usłyszała kogoś.
- Jeśli chcesz to mogę cię podwieźć do twojego domu. 
Odwróciła się i ujrzała swoją najlepszą przyjaciółkę, Ludmiłę. Szybko podeszła do niej i ją przytuliła. 
- Jesteś cała mokra! Wskakuj szybko do mojego samochodu. - zaśmiała się. 
Kiedy już były w środku Violetta zobaczyła Francescę, Camilę i Natalię; również jej najlepsze przyjaciółki. 
- Chyba nie zapomniałaś o naszym piżama party? - spytała Fran - Musisz nam wszystko opowiedzieć co się stało między tobą a Leonem. 
Viola spędziła resztę dnia na rozpakowywaniu prezentów, rozmawianiu z przyjaciółkami i śmianiu się. Miała się dobrze lecz w głębi serca była bardzo przygnębiona. Nie mogła spać w nocy a rano nie tknęła jedzenia. 
Po swoim niezjedzonym śniadaniu poszła do swojego pokoju popatrzeć znowu na prezenty które wczoraj dostała. Było dużo ubrań, naszyjników, bransoletek, płyt jej ulubionych gwiazd i odtwarzacze. Jej tata był bardzo kochany i powiedział że wynajął jej studio w którym będzie mogła nagrać swoją własną płytę.
Normalny człowiek by się cieszył, ale nie ona. Nie ważne ile prezentów by dostawała to była nieszczęśliwa. Czuła taką wielką pustkę w sercu. 
Spojrzała na swój zegarek. 13:30. A o której Leon wylatuje z Buenos Aires?
O 14:30....

                                                                     * * * 

 Spacerowała  po ulicach miasta wolnym krokiem z głową podniesioną wysoko. Zmieniła się z charakteru ale nadal lubiła wyglądać oszałamiająco. Był czas kupić sobie nowe buty więc zmierzała w kierunku swojego ulubionego sklepu z ubraniami. Pomyślała o swojej najlepszej przyjaciółce i posmutniała. 
Nie lubiła jak Violetta była smutna. Wiedziała że musi coś z tym zrobić. Tylko co?

Spacerował po ulicach miasta zmierzając do swojego nowego domu. Tęsknił za Włochami ale w Argentynie czuł się też dobrze. Cieszył się że chodził do Studia i że spotkał przyjaciół. I miłość...
Przechodził właśnie koło jednego sklepu gdy nagle wpadła na niego jakaś dziewczyna. Stuknęli się głowami i krzyknęli z bóli.
- Patrz gdzie idziesz idioto! - pisnęła dziewczyna zbierając swoje długie blond włosy z twarzy.
- Ja mam patrzeć? To ty na mnie wpadłaś! - wrzasnął chłopak. Nagle popatrzył na dziewczynę. - Ludmiła?!
- A kto inny? - podniosła wzrok - Federico?!!
- A kto inny? - zaśmiał się a Ludmiła razem z nim. Ludzie się im przyglądali jakby właśnie zobaczyli najdziwniejszą rzecz na świecie lecz po chwili zapominali o tym i szli dalej. Fede się podniósł i pomógł wstać Ludmile. Uśmiechnął się kiedy zobaczył torby pełne ubrań co znaczyło, że nie będzie musiał czekać na nią w sklepie pełnym nudnych ubrań.? 
- Odprowadzić cię do twojego domu? - zapytał z nadzieją że ona się zgodzi. 
- No wiesz... Głowa mnie boli prawdopodobnie będę mieć guza przez ciebie..
- To ty wpadłaś na mnie!
- Ale zgadzam się. –powiedziała,wzięła Federico za rękę i poszli w stronę jej domu. Po długim czasie który spędzili na rozmowie o omawiania ich ulubionych gwiazdach, płytach i filmach zatrzymali się. 
- Wyglądasz na przygnębioną. Co się stało? - zapytał Fede.
- Ja.. nic, nic.
- Powiedz. Możesz mi zaufać. - Popatrzył jej głęboko w oczy.
- Violetta, moja najlepsza przyjaciółka, pokłóciła się z Leonem i teraz z tego powodu cierpi. Powinnam być dla niej silna ale boje się.. - szepnęła. Byli bardzo blisko. Spojrzała na niego a jej nogi zaczęły drzeć. 
- Nie masz się czego bać - powiedział przybliżając się do niej jeszcze bardziej. Wiedzieli co znaczy. Pocałunek. Ich usta były tak blisko siebie, w jej głowie skakała mała Ludmiła która krzyczała
"Zrób to! Zrób to! Pocałuj go!", zobaczyła jego usta i... się stało co miało się stać.
Jej usta dotknęły jego i chociaż nigdy żadne z nich nie całowało się wiedzieli, że powinno być tak jak jest. Ludmiła oplątała swoje ręce wokół jego szyi. Czuli się jak w siódmym niebie. Odsunęli się od siebie i po chwili on podniósł ją i zakręcił się w miejscu. Ona głośno się śmiała jak małe dziecko a on nagle się zatrzymał. Przytulił ją i uśmiechnął się. 
- Kocham cię. - szepnął jej do ucha po czym pocałował ją w policzek.
- Ja ciebie bardziej.

                                                                   * * * 

Wszedł na wielkie lotnisko w Buenos Aires. Kochał to miasto. Ale musiał wyjechać. Chciał po prostu być szczęśliwy. Niestety musiał wybrać. Miłość lub spełnienie marzeń. Czuł się strasznie tak postępując lecz już nie było odwrotu. Za niecałe czterdzieści minut będzie w samolocie. Za parę godzin będzie we Włoszech. Już jutro pójdzie do swojej nowej pracy. Za tydzień dostanie rolę w przedstawieniu a za parę miesięcy będą dostępne bilety na jego sztukę. Ma szansę zostać sławnym aktorem i piosenkarzem a nadal się waha. Trzymał swoją walizkę jakby to była najcenniejsza rzecz.Podszedł do kiosku. Kupił sobie batonika i schował do swojej torby. Już miał iść dalej lecz ktoś go zatrzymał. Ta osoba złamała jego serce. To przez nią cierpiał i to przez nią się wahał. 
- Już podjąłem decyzję. - powiedział delikatnie nie odwracając się. Violetta stanęła przed nim.
- A nie można się pożegnać? - spytała cicho. Bardzo się starała żeby nie płakać. Spojrzała na niego lecz on odwrócił wzrok. Nie chciała żeby to się skończyło. A jeśli już to nie w taki sposób. 
- Można tylko szybko. Bo jeszcze spóźnię się na samolot. 
Bolało go to i kosztowało go to bardzo dużo wysiłku, nie czuł się za dobrze komfortowo. Viola łamała mu serce jeszcze bardziej. 
- Proszę cię. Nie chcę żeby to się tak skończyło. Zależy mi na tobie. 
Spojrzał na nią chłodno.
- To dlaczego się tak zachowujesz? To ty ze mną zerwałaś. To ty zostawiłaś mnie samego. 
Dlaczego w ogóle tu przyszła? Przecież wiedziała, że nic to nie zmieni więc dlaczego tu przyjechała? Po chwili przypomniała sobie swoją historię z Londynu i to jak pierwszy raz się zakochała. Czy to możliwe że to on? 
- Odpowiedz mi na parę pytań. Byłeś kiedyś w Londynie? - spytała go.
- Czy to ma jakieś znaczenie? 
- Odpowiedz.
- Tak. No i?
- Byłeś wtedy w kinie na filmie "Przez muzykę do miłości" ?
- Możliwe. 
- Koło kogo siedziałeś?
- Ja mam pamiętać?
- Pomyśl.
- Koło dziewczyny.
- Przywitałeś się z nią?
- Nie. Uciekła zanim coś powiedziałem. Ale jakie to ma za znaczenie? Po co-
- To byłam ja - powiedziała - A raczej myślę że to byłam ja - dodała ciszej.
Chwila milczenia. Nie wiedzieli co powiedzieć. Jak to możliwe że coś takiego mogło się stać?
- Przepraszam - powiedział i chciał minąć dziewczynę lecz ona złapała jego rękę.
- Wszystko jest przed nami. Wszystko może się jeszcze zdarzyć bo jesteśmy młodzi. Ale nieważne co się stanie. Będziesz mnie pamiętał? - spytała patrząc mu prosto w oczy. 
Odpowiedź była prosta. Zamiast odpowiedzieć jej słowami odpowiedział jej czym innym.

Pocałunkiem.

Nie spodziewała się tego. Nie wiedziała że coś takiego może się stać. To się stało tak nagle że nie wiedziała co zrobić. Ale czuła się tak niezwykle tak jakby robiła to znowu po raz pierwszy. Pomyślała, że Leon zmieni zdanie. Wszystko będzie dobrze. 
Czy ktokolwiek ci mówił że życie to nie bajka?
Pewnie spotkałeś ludzi którzy twierdzą że życie jest trudne. 
W niektórych przypadkach to prawda. Myślisz że wszystko będzie dobrze, a to znika tak jak kawałek ciasta. Tak jak jeden wspaniały dzień. Mija i nigdy nie wraca. 
Tak też było w tym przypadku. 

Odszedł. 
Zabrał swoją walizkę i poszedł dalej. Bez słowa. 
Nic nie zmieni jego decyzji i nic go nie zatrzyma.                            

Przez czterdzieści minut obserwowała wszystkie samoloty aż wreszcie zobaczyła ten na którego czekała.
Widziała go przez parę minut aż w końcu zniknął za chmurami.
Nie wiedziała co zrobić.
Nie znała swojego celu.
Miała nadzieję że zaraz pojawi się jej ukochany i pójdą razem do domu. 
Lecz nic takiego się nie stało. 
Siedziała sama na lotnisku w Buenos Aires i czekała na cud.

Niektóre rzeczy się rozpoczynają a niektóre kończą. Ale tak jest w życiu.
Ważne jest żeby czerpać z tych dobrych rzeczy jak najwięcej radości i wtedy wszystko się uda. 
Nie wiadomo co się stanie w naszym życiu. Po prostu rzeczy się przydarzają i nie zawsze są to rzeczy które lubimy. Ważne żeby żyć.
                                                          Wszystko jest przed nami.

                            
_____________________________________

 

I tak właśnie kończę swoją krótką i bezsensowną historię. 
Nie chciałam tego robić ale nie mogłam już dalej tego pisać.
Nie wiem czy  założę nowego bloga czy już sobie odpuszczę.
Wiem że mogę was zawieść tym że to koniec więc przepraszam. 


Tylko ten raz napiszcie jakiś komentarz. Proszę. Choć ten raz.

Niedługo napiszę notkę pożegnalną.
Anonimy też mogą komentować.

Całuski,
Nina Verdas ;**